Nowy Polski Ład realizowany przez
obecną władzę jest spójny z takimi założeniami NWO, jak depopulacja,
podstępny zamach na własność prywatną, bezczelność i wszechwładza
wielkich korporacji i wreszcie ingerowanie "państwa" we wszystkie sfery
życia prywatnego obywateli.
–
Mamy bardzo liczne doniesienia dotyczące ciężkich niepożądanych
odczynów poszczepiennych. Dla dygnitarzy paraliżujących system
zgłaszania NOP–ów Polska jest pod tym względem „zieloną wyspą”, ale na
podstawie danych z innych krajów widać przerażające liczby chorób i
zgonów – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl dr Zbigniew Hałat,
lekarz epidemiolog, były wiceminister zdrowia.
Jak skomentuje Pan nagonkę medialną na Pana, która zaczęła się od zarzutów portalu Onet.pl?
Dr Zbigniew
Hałat: Psy szczekają, karawana idzie dalej. Korzystając z okazji,
informuję, że prowadzę epidemiologiczne dochodzenie ws. osobistej winy
podżegaczy, pomocników i egzekutorów ludobójstwa. Zainteresowani
współdziałaniem mogą wejść na stronę www.halat.pl, albo po prostu temat
wpisać do wyszukiwarki. Należy działać proaktywnie, nie reaktywnie,
czyli nigdy nie tańczyć, jak oni nam grają, a do własnej muzyki ruszyć
w krakowiaka, oberka, a nawet uroczystego poloneza z Nowym Rokiem.
Sprzeciwia się Pan przymusowi szczepień i segregacji sanitarnej. Dlaczego?
Wolność jest
przyrodzona człowiekowi, jest jego prawem. Nawet Pan Bóg daje wolność
wyboru człowiekowi, w związku z tym nie ma tutaj dyskusji na temat
oceny etycznej. Pozostaje tylko kwestia tego, komu służą rzecznicy
ograniczania naszej wolności. Niewątpliwie są oni zasłużeni w
wykonywaniu dyrektyw korporacyjnego feudalizmu, na którego czele stoi
wąska grupka ludzi posiadająca ogromne środki finansowe. Ci ludzie mają
możliwość ingerencji w politykę poszczególnych krajów. Jeżeli dana
władza postawi opór, może ponieść surowe konsekwencje.
Czy ten proces jest możliwy również w Polsce?
Polacy są znani
z tego, że w przypadku przyparcia do muru reagują nerwowo, o czym mogą
świadczyć np. powstania przeciwko zaborcom i okupantom. Powstrzymywanie
się od drastycznych kroków ze strony władz wynika ze znajomości naszego
narodowego charakteru. Myślę, że tak to już pozostanie. Nie trzeba w
tym szukać jakiejś logiki. Trzeba wyłącznie starać się znaleźć środki
chroniące nasze życie, zdrowie, wolność i majątek i w miarę możliwości
minimalizować straty w tych zakresach, mając na uwadze również
niepodległość Polski. Jeżeli są jakieś zadania do wykonania np. w
zakresie polityki energetycznej i powstrzymania płacenia haraczu Unii
Europejskiej, to kwestie związane z COVID-19 należy uznać jako element
tej walki. To politycy odpowiadają za wykonawców swoich rządów, czyli
egzekutorów swojej woli w narodzie o wielkiej tradycji wolnościowej w
środku Europy w XXI wieku. Jeżeli zatem nie liczą się kompletnie z
głosem ludu, to jest to niewątpliwie pewien delikt konstytucyjny, który
powinien zostać rozwiązany na poziomie najwyższych władz sądowniczych w
państwie.
W mediach słyszymy jednak, że
wśród hospitalizowanych pacjentów z powodu COVID-19 zdecydowaną
większość stanowią osoby niezaszczepione.
Informacje w
tej sprawie są sprzeczne i wzajemnie się wykluczają. Nie ma dowodów, że
testy PCR są diagnostyczne w przypadku COVID-19, nie ma też kryteriów
pomocnych w odróżnieniu ludzi, którzy przyjęli preparat od tych, którzy
go nie przyjęli. Statystyki prowadzone przez wiele krajów, w których
przykłada się do sprawdzania źródeł informacji wskazują, że masowo
chorują ludzie po przyjęciu tych preparatów, które są eksperymentalne i
mają charakter terapii genowej. A zatem wcześniejsze zapowiedzi osób
zajmujących się naukami podstawowymi w medycynie się sprawdzają. Po
fali wyszczepień następuje fala zachorowań.
Czyli doniesienia Ministerstwa Zdrowia dotyczące skuteczności preparatów to Pańskim zdaniem nieprawda?
To zależy, jak
się to liczy. Jeżeli robi się to w sposób niewiarygodny, bez dowodów na
to, co się mówi, to wówczas można przedstawić każdą tezę. Należy się
znaleźć na wspólnej mapie całego świata, gdzie poszczególne kraje w
dokładny sposób podają dane i na tej podstawie sprawdzić, jak
prezentowane są zachorowania, jeżeli chodzi o ciężkość przebiegu.
Zaszczepionym obiecywano, że nie będą zarażać białkiem szczytowym,
które sami produkują, ani sami nie będą łapać białka kolca od osób,
które go sieją. Biorąc pod uwagę wszystkie dane, można stwierdzić, że
przebieg choroby u zaszczepionych wcale nie jest łagodniejszy, a może
być nawet cięższy, wliczając w to zgony wynikające z przyjęcia
preparatów o terapii genowej. Ich wpływ na ludzki organizm jest nadal
nieznany, a nacisk na ich przyjmowanie ciągle wzrasta i dotyczy
kolejnych grup społecznych, w tym dzieci od piątego roku życia. Na
rozmaite sposoby przymusza się kolejne grupy ludności do przyjęcia
preparatów. Jest to wywołane upływem rocznego terminu ważności zezwoleń
na ich dystrybucję. Dlatego żeby nie przedłużać tego warunkowego
zezwolenia, chce się wykorzystać możliwie jak najwięcej preparatów.
Od 16 grudnia trwają szczepienia dzieci w przedziale wiekowym 5-11 lat. Jak ocenia Pan ten pomysł?
Po pierwsze
odróżniłbym tutaj szczepionki od preparatu inżynierii genetycznej,
który sprawia, że organizm sam ma produkować antygen. Notabene, po
kilku miesiącach wygasa jego efektywność. Mając szereg dowodów na
szkodliwość tych preparatów chcę zapytać matki i ojców, czy chcą, aby
ich dzieci były poddawane tak ryzykownemu eksperymentowi. Czy
podstawowe instynkty pozwalają na niszczenie zdrowia własnego dziecka?
Z oficjalnego przekazu płyną
jednak zachęty do zaszczepienia dzieci. Podkreśla się, że również
małoletni mogą mieć ciężki przebieg COVID-19.
To przypomina
reklamę butów na koturnie, które powodują problemy ortopedyczne, ale
trzeba je sprzedać. Sam Anthony Fauci, ogłaszając istnienie wariantu
Omikron, oznajmił, że nie ma wiedzy co do zjadliwości straszaka, a być
może dotychczasowe szczepienia będą w tym przypadku nieskuteczne. W tym
momencie wszystkie czynniki przygotowawcze do jakiejkolwiek kampanii
szczepionkowej według pragmatyki epidemiologicznej są kompletnie
bezwartościowe. W takich przypadkach należy określić skuteczność
preparatu oraz ryzyko jego stosowania, które należy porównać z
korzyściami. Dopiero wówczas można rozmawiać o tym, czy włączamy daną
grupę populacyjną do nowego programu. Tymczasem obecna praktyka wygląda
w ten sposób, że automatycznie każdemu schorzeniu, czy zgonowi
przypisuje się rozpoznanie COVID-19, posługując się fatalnie
aplikowanym testem, który nie ma żadnego zastosowania w tym przypadku.
Czy w tym przypadku możemy mówić o bilansie strat i korzyści?
Mamy bardzo
liczne doniesienia dotyczące ciężkich niepożądanych odczynów
poszczepiennych. Dla dygnitarzy paraliżujących system zgłaszania NOP-ów
Polska jest pod tym względem „zieloną wyspą", ale na podstawie danych z
innych krajów widać przerażające liczby chorób i zgonów, choćby w
następstwie zakrzepicy poszczepiennej. Z kolei młodociani często
zapadają na poszczepienne zapalenie mięśnia sercowego. Niby szybko ono
mija, ale nie znamy prognozy, czy ten młody człowiek nie podzieli losu
wybitnych sportowców, którzy pomimo opieki profesjonalnej ekipy
lekarskiej, nagle zmarli. Oficjalnie takie przypadki nazywa się
„koincydencją", bo przecież nikt nie przyzna związku
przyczynowo-skutkowego nakłonienia lub wręcz przymuszenia do przyjęcia
preparatu i w konsekwencji doprowadzenia ofiary manipulacji do
nieuleczalnej choroby, bądź zgonu. Takich przypadków jest tak dużo, że
nie sposób tego nie dostrzec.
Komisja Europejska dopuściła do obrotu w UE szczepionkę Novavax. Co wiemy na temat tego preparatu?
Wiemy nie
więcej, niż nam pozwolono wiedzieć. Dotychczasowe preparaty były
aplikowane na zasadzie „byle". Byle co, pod byle pretekstem, byle
gdzie, byle kiedy, byle komu, przez byle kogo, byle nie odpowiadać za
masowe wstrzyknięcia o nieznanym w historii współczesnej medycyny
skrajnie wysokim wskaźniku dowiedzionych strat do chybionych korzyści.
Przejdźmy do tematu obostrzeń. Jak ocenia Pan wprowadzone przez rząd limity np. w restauracjach, kinach i kościołach?
Dajmy sobie
wreszcie spokój z zezwoleniami na nasze organizowanie się. Np. fakt, że
stowarzyszenie niepobierające żadnych korzyści z tytułu pełnienia
swojej misji musi posiadać jakieś numery ewidencyjne i składać
sprawozdania, to kompletny absurd. Ludzie mają prawo się zrzeszać. Mamy
prawo spotkać się w kawiarni lub pubie w trzy, pięć czy dziesięć osób i
to jest nasza sprawa. Jeżeli ktoś uważa inaczej, to jest klasycznym
totalitarystą. Po wcześniejszych systemach totalitarnych takich jak
nazizm i komunizm teraz przyszedł kowidianizm. Ma on różne oblicza,
m.in. knebluje, wręcz betonuje ludziom usta. Ja na przykład straciłem
dożywotnio dostęp do Twittera tylko za to, że zgodnie z dorobkiem
zawodowym lekarza medycyny specjalisty epidemiologa przekazywałem
zainteresowanym informacje głównie ze świata medycyny. To samo dzieje
się też na serwisie YouTube. Dzisiejsza cenzura jest dokładnym
odpowiednikiem stalinowskich metod. Dawniej przed egzekucją krzyczano
„niech żyje Polska", a dzisiaj krzyczymy „niech żyje medycyna". Nam,
lekarzom, dokłada się do tego egzekucję zawodową, np. wzywa się nas na
nieuprawnione przesłuchania przed Izbę Lekarską i za pomocą argumentów
wziętych z sufitu odbiera się nam prawo do wykonywania zawodu. W ten
sposób odbiera się ludziom lekarzy, którzy mają ratować życie i
zdrowie. Jeżeli ten aspekt jest nieważny, to niech politycy powiedzą o
tym wprost. Co tam oni, pies z nimi tańcował.
Tu jest nasza moc:
„Podnieś rękę, Boże Dziecię,
Błogosław Ojczyznę miłą.
W dobrych radach, w dobrym bycie
Wspieraj jej siłę Swą siłą.
Dom nasz i majętność całą
I wszystkie wioski z miastami,
A Słowo Ciałem się stało
I mieszkało między nami”.
Rozmawiał: Paweł Zdziarski